Ćwierć wieku z Carrantuohill
Odsłona 24 – Skazani na śpiew?
Jeżeli ktoś sądził, że po odebraniu najbardziej znaczącej muzycznej nagrody zwanej polską Grammy Carrantuohill zwolni tempo, osiądzie na Fryderykowych laurach, to grubo się mylił. Tak samo w głowach muzyków nie zdołała przewrócić nagroda w dziedzinie Kultury, przyznana im przez Prezydenta Miasta Rybnika krótko po gali na warszawskiej Pradze. Rozpierająca duma oczywiście była, ale głęboko w sercach schowana. O naszych Tarantulach wciąż było głośno, koncerty nadal były chlebem codziennym, a zdarzały się i dwa w jednym dniu.
W maju 2007 roku obok domu Bogdana Wity przy ul. Rybnickiej w Żorach niemałym nakładem środków oddano do użytku profesjonalne studio nagrań. W przebudowanej stodole znalazło się miejsce dla busa (na tzw. boisku), magazynek podręczny, a na pięterku (na dawnym sąsieku) spełniające wszystkie wymogi branży studio.
Zagraniczne wypady zdominowała Francja, odwiedzana nawet dwa razy w roku (Rochetaillee – festiwal „Roches de Celtiques”, Alvignac k. Rocamadour, St Étienne, Unieux, Le Chambon–Fuegerolles, Chaudes Aigues i inne). To owocowało obfitością przygód i kręgiem nowych przyjaciół. Jednym z „owoców” jest Djamel Touil, o którym na tych łamach była już mowa. Ciekawe są związki z Polską Villard–de–Lans, miasteczka odwiedzonego w połowie lipca 2007 roku (na szczegóły zabrakło czasu). W walkach o wyzwolenie Francji spod okupacji brali udział nauczyciele i uczniowie polskiego liceum im. Cypriana Kamila Norwida. Francuska ziemia pod Villard–de–Lans, a także Grainville–Langannerie, Calvados, Vassieux–en–Vercors chowa ciała bohaterskich polskich orląt z czasów II wojny. W katolickim kościele miasteczka została umieszczona kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Imieniem Rue du Lucée Polonais Cyprian Norwid upamiętniono ulicę przy dawnym polskim liceum, a na gmachu dawnej szkoły znalazło się miejsce na stosowną tablicę informacyjną. Francuzi pokazali co dla nich znaczą słowa wdzięczność i pamięć. Poza Francją miejscami wypadów zagranicznych zespołu w latach 2007–2012 były Rumunia (Sibiu), Szwajcaria (Sion), Niemcy (Lichterfeld – „Celtic Music Festival”, Erfurt), Czechy (Dolni Lomna), Słowacja (Modre) i Ukraina (Kijów).
Stałymi punktami dorocznej rozpiski wciąż pozostawały koncerty w ramach WOŚP, nie wyłączając tych najgłośniejszych finałów centralnych – na wrocławskim Rynku w 2008 roku, w warszawskim studiu TVP rok później, na scenie przy Marszałkowskiej pod PKiN w 2012 r. Na śląskim finale w Rybniku roku bieżącego rzecz jasna Tarantuli też nie mogło zabraknąć. Podobnie z „Przystankami Woodstock”, gdzie Carrantuohill na stałe już odpowiada za organizację Sceny Folkowej, pozostając zarazem jedną z głównych atrakcji – koncertowych gwiazd. W 2008 roku naszym muzykom na „Woodstocku” towarzyszył Marek Bagiński – osiadły w USA rybniczanin, w 2009 – stary znajomy Bob Bales, w 2010 – liczną publiczność swoim urokiem i talentem porwała Kasia Sobek, zaś w roku minionym światowa sława irlandzkiego folku Eleonor McEvoy.
Z lokalnych wydarzeń kilku ostatnich lat warto wymienić udział trójki Tarantuli w pikniku Zespołu Szkół Budowlanych (29 września 2007 roku), gdzie wychowali się Zbyszek Seyda, Adam Drewniok i Darek Sojka, gdzie pierwsze dźwięki i pierwsze nieśmiałe zwrotki wyśpiewywał protoplasta „Carrantów” Eryś Group – słowem – gdzie wszystko się przed laty zaczęło. W Dniu Kobiet roku następnego Carrantuohill uświetnił jubileusz 10 lat istnienia Celtic Pubu przy rybnickim Rynku.
Prawdziwy przełom miał miejsce o świcie 21 czerwca 2008 roku w rydułtowskim kościele przy Rynku. Doszło wówczas do debiutu młodej wokalistki Katarzyny Sobek. Było to jedyne w swoim rodzaju „Czuwanie o wschodzie słońca”, a tak naprawdę niezwykły koncert, którego pierwszy akord wybrzmiał o godz. 3.45 nad ranem. Bogdan Wita opowiada: „To pomysł takiego zakręconego księdza, Bogdana Reka, od św. Jerzego w Rydułtowach. Niesamowity kapłan, organizujący mnóstwo imprez artystycznych – wprost w kościele. Kiedyś wpadł na pomysł zorganizowania nocy świętojańskiej z udziałem naszego zespołu. Mieliśmy tam być o wpół do czwartej nad ranem, by zagrać wybrane balladowe utwory, które pasowały mu do koncepcji. Próbowałem mu perswadować, że to jest trudne, bo my raczej o tej godzinie, bywa, kładziemy się spać – a nie wstajemy nigdy. Poza tym, kto mu tam przyjdzie o tej porze? No chyba że… za pokutę dostanie u spowiedzi. Naprawdę wątpiłem w to, tym bardziej że ks. Boguś dodatkowo wymyślił, aby zaśpiewała z nami pewna nieznana nam dziewczyna. Tego jeszcze brakowało. Narzekaliśmy, że to oznacza konieczność dodatkowych prób, itd. Wątpiąc w sens – w końcu, dzięki Bogu, ulegliśmy. Przyszła Kasia i zaśpiewała tym swoim cudnym wibrującym głosem. Koncert o świcie się udał, kościół był pełny i odtąd Kasia jest blisko nas”.
Wejście Kasi na scenę nie było łatwe. Już ostatnie płyty „Inis” i „Session, Natural Irish & Jazz” pokazały wyraźny zwrot Carrantuohill ku utworom wzbogaconym przedniej klasy wokalem. Współpracę z ambitną grupą chwaliły sobie najprawdziwsze tuzy polskiej piosenki – nazwiska mówią same za siebie – Anita Lipnicka, Anna Maria Jopek, Urszula Dudziak, Robert Kasprzycki, Paweł Kukiz, Stanisław Sojka, Kuba Badach, Anna Chwieduk, Violetta „Fiolka” Najdenowicz, Katarzyna Danek, a w ostatnim czasie Martyna Kuczera–Czech, no i ostatni Trubadur Dżemu Maciej Balcar.
Rybniczanka bynajmniej nie pękła – świetnie poradziła sobie z presją. Niebawem jej bel canto (piękny śpiew) podziwiała Polska i świat. Kasia zdobyła z męskim sekstetem Muzyczną Owczarnię w Jaworkach, Pałacyk Zielińskiego w Kielcach (w obu przypadkach dodatkowo w towarzystwie Boba Balesa), mury wiekowej szkoły podstawowej nr 2 w Rybniku (na święto 130 lat istnienia w czerwcu 2009 roku), nie mówiąc o Pszczynie, Żywcu, Poznaniu i wielu jeszcze innych miejscach, także poza granicami Polski (Niemcy, Francja). Apogeum tej współpracy przypadło na 21 listopada 2009 roku. Wówczas to w maleńkich Rudach, zwanych przewrotnie Wielkimi, w tamtejszej bazylice Wniebowzięcia NMP doszło do historycznego wydarzenia.
Na „Raciborz.com.pl” czytamy m.in.: „[…] Muzyka zielonych łąk i pastwisk, bezkresnych wrzosowisk, tęsknych marzeń, pełna balladowej zadumy, a także zgiełkliwych irlandzkich pubów – rytmiczna i skoczna – w scenerii gotyckich murów rudzkiej bazyliki znalazła niecodzienny, transcendentny wymiar. „Celtycka Cecylia” – sobotni koncert zespołu Carrantuohill okazał się wielkim wydarzeniem muzycznym. Organizatorzy koncertu w Rudach to Miasto Rybnik oraz Powiat Raciborski. Wydarzenie powstało z inicjatywy grupy Carrantuohill, która za cel postawiła sobie wyprodukować film koncertowy”. Wyszło pięknie. Dwupłytowy album zachwycił formą i głębią treści. Na premierowy koncert płyty, której nadano tytuł „Celtic Dream” wybrano zarówno miejsce, jak i dzień szczególny – początek lata 23 czerwca 2010 roku, „Noc Świętojańska” na molo w Sopocie. Carrantuohill w cudownej scenerii zagrał utwory z nowej płyty. Koncert kwitowano zgodnie jednym słowem – niepowtarzalny. Taki był – i wciąż pozostaje szlak Carrantuohill ku szczytom (nie tyle sławy, co samorealizacji) – niepowtarzalny.
Dokumentując wzrastanie zespołu wystarczy na koniec przypomnieć kilka faktów z 24 ostatnich miesięcy. W połowie stycznia 2011 roku ze wszech miar nowatorska płyta „Inis” uzyskała status „Złotej”, natomiast rok później Związek Producentów Audio–Video dziełu „Session, Natural Irish & Jazz” przyznał status „Platynowej Płyty”. Aktu nadania tego prestiżowego wyróżnienia, potwierdzającego obecność w ścisłej muzycznej czołówce, dokonał 18 marca 2012 roku red. Piotr Baron podczas koncertu na żywo w studiu radiowej „Trójki”, z udziałem boskiej Eleonor. Absolutnie nowym pomysłem okazał się „Celtic–Balkan Power Project – Carrantuohill & Fanfara Ciocărlia”, gdzie energetyczne rytmy irlandzkie starły się z gorącą lawą bałkańskich. Jeszcze długo po 12 maja ub.r. echa tej nawałnicy odbijały się od starych drzew rybnickiego kampusu, pola tej niezwykłej bitwy. W październiku, przed trzema miesiącami, na kulminację srebrnego jubileuszu ukazał się w sprzedaży nowy album zatytułowany po prostu „25”. Udział w części koncertowej Eleonor McEvoy, Macieja Balcara, Roberta Kasprzyckiego, Anny Faber, Kasi Sobek czy Banana Boat gwarantuje prawdziwą ucztę duchową nie tylko dla koneserów celtyckiej muzy.
Powoli dobiega końca zamknięte w 25 odsłonach opowiadanie o pewnych muzycznych Tarantulach z rybnicko–żorskich sfer BWK (bardzo wysokiej kultury). Niebawem w ostatnim wejściu pozwolę sobie na małe podsumowanie całości. Cdn.
Stefan Smołka
Atmosferę po koncertach Carrantuohill niech odda fragment listu jednej z fanek: „Witam przepiękni brzydale!!! ;P. […] Wasz koncert doprowadził do zbiorowego, nieustającego do dziś orgazmu i jestem stale i niezmiennie nagabywana o Wasze płyty i najbliższy termin koncertu we Wrocku… organizatorom wrocławskim wciąż brak świadomości na temat skutecznego przekonywania tak wypitnych zespołów do wystąpienia u nas, bowiem moim zdaniem dwa najskuteczniejsze argumenty to $ & % […]. Wasz koncert wypadł doskonale – wszyscy jednogłośno (hehehe) stwierdzili, że było Was słychać perfekcyjnie głośno, nawet w okolicach miejsca, gdzie król piechotą chadza. […] Jedynie żal cztery litery & serce ściskał, że nie mogliście pozostać na Juwenaliach – to dopiero byłby exces!!!...