Pieskie życie
W minionym tygodniu aż dwukrotnie służby komunalne z Leszczyn interweniowały w sprawie porzuconych zwierząt.
Porzucone przez swoich właścicieli psy to nie tylko temat aktualny na czas wakacji. Niestety coraz częściej zdarza się tak, że kiedy zwierzę znudzi się panu zamiast do schroniska, niczym zużyta rzecz zostaje wystawione na ulicę lub wywiezione do lasu. W Czerwionce-Leszczynach póki co nie jest to jeszcze plaga, bo służby komunalne do takich przypadków wzywane są raczej sporadycznie. Oburzać może jednak sposób pozbywania się pupili przez właścicieli. Najczęściej przywiązują je do drzew w lesie, w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi, skazując zwierzę na śmierć w mękach. Na terenie gminy, w minionym tygodniu, zaledwie w odstępie kilku dni pracownicy Zakładu Dróg i Służb Komunalnych aż dwukrotnie wyjeżdżali na interwencję do porzuconych psów. Pierwszy przypadek straży miejskiej zgłosił mieszkaniec Leszczyn. Poinformował on, że do huśtawek w parku przy ul. Sportowej ktoś przywiązał pieska. Zwierzę przez kilka godzin szarpało się na smyczy aż w końcu zlitowała się nad nim przechodząca kobieta. Odwiązała go i odprowadziła na bazę ZDiSK. – To był żółty mieszaniec. Pies najpierw trafił do naszej przechowalni, a potem został odwieziony do schroniska w Rybniku. Tam ma szansę na przeżycie, a może znajdzie nowego pana, który lepiej go będzie traktował – mówi Robert Bluszcz ze ZDiSK. W miniony czwartek służby komunalne wezwane zostały z kolei do wręcz makabrycznego znaleziska w Stanowicach. Przejeżdżający rowerem w okolicach mało uczęszczanego fragmentu leśnego przy ul. Leśnej mężczyzna natknął się na porzuconego w rowie na skraju lasu bernardyna. – To się w głowie nie mieści. Ręce opadają nad znieczulicą. Najprawdopodobniej pies padł, a właścicielowi szkoda było zapłacić za utylizację zwierzęcia więc najzwyczajniej go wyrzucił – stwierdza Bluszcz. Co do tego, że jest to sprawka właściciela pracownik ZDiSK nie ma najmniejszych wątpliwości. Na tym odcinku nie ma ruchu samochodów więc nie możliwości, by pies został potrącony. – Najwięcej jeździ tamtędy rowerów. Nawet gdyby pies uciekł komuś z posesji to przecież nie przyszedłby do lasu, nie położył się w rowie i zdechł – dodaje. Martwego psa przewieziono na teren zakładu. Trafił do specjalnej chłodni, gdzie poczeka na firmę zajmującą się utylizacją padłych zwierząt. W czwartek doszło też do niecodziennego wypadku na zbiorniku Tama w Czerwionce. Utopiła się tu cała rodzina dzików. Pływające w wodzie cztery martwe, ważące po około 100 kg dziki w piątek rano znaleźli wędkarze. Zwierzęta najprawdopodobniej weszły na taflę za jedzeniem, którym mieszkańcy karmią łabędzie i inne ptactwo. Wędkarze wyciągnęli padlinę na brzeg i wezwali na miejsce firmę utylizacyjną z Oświęcimia. – Ponieważ jest to teren Kompanii Węglowej zadzwoniliśmy do spółki poinformować o zdarzeniu. Ta zadeklarowała, że pokryje blisko 600 zł kosztów związanych z usunięciem dzików – informuje Robert Bluszcz.