Rybnik popłynął w rytmach reggae
KLASA DZIENNIKARSKA – V LO Rybnik
W sezon koncertów plenerowych brawurowo wprowadził nas juwenaliowy koncert Tabu. Choć występowali jako support Moniki Brodki, to wydaje się, że swoją pozytywną energią przyćmili wszystkie inne grupy występujące tego dnia na rybnickim kampusie.
Swoimi planami na najbliższy sezon, podzielił się z dziennikarkami V LO, Rafał Karwot – wokalista i lider zespołu Tabu.
– Jak wrażenia po pierwszym plenerowym koncercie w tym roku?
– Bardzo energetycznie, choć ciężko nam się gra, gdy publika jest daleko od sceny. Jeżeli nie mamy dialogu face to face, nie możemy przybić piony. Ale takimi prawami właśnie rządzą się plenery. Nagłośnienie jest tak skonstruowane, że fani nie mogą stać zbyt blisko. Jednak rybnicka publika nadrobiła swoją energią. Było super! Uważam, że koncert był udany, bo był między nami dialog, a o to właśnie na koncertach przede wszystkim chodzi.
– W rybnickim okręgu jesteście dosyć znani. Lepiej gra się „u siebie” czy gdzieś dalej?
– Zdecydowanie gorzej gra się u siebie.
– Co czujecie przed koncertem? Towarzyszy wam stres, niepewność?
– Adrenalina podskakuje. Dzień koncertu różni się od tego normalnego. Stres jest większy, gdy gra się u siebie. Na koncercie pojawiła się moja rodzina, znajomi. Dlatego dużo ciężej gra się dla takiej publiki, niż wtedy, gdy jedziemy do Kwidzynia czy Kalisza, gdzie jesteśmy mniej znani. W Wodzisławiu co roku gramy na naszym festiwalu i to jest najgorszy, pod względem stresu, koncert w roku. Już od rana widać, że każdy chodzi jak przed bokserską walką.
– Czy w trakcie koncertów zdarzają się wam wpadki?
– To jest granie na żywo, więc jeśli się nie zdarzają i wszystko jest w 100% idealne to wielki szacun. Wpadki na pewno się zdarzają i jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale zawsze staramy się dać z siebie wszystko. A szczególnie w juwenalia, ponieważ jest to nasz pierwszy plenerowy koncert w tym roku. Minimalnie pozmienialiśmy aranże. Jeden kawałek przechodził w drugi. To ze stresu. Było mało przerw, dużo grania. Jutro, pojutrze będzie już dużo lepiej.
– Wolicie koncerty plenerowe czy kameralne w klubach?
– W zespole jest 10 osób i opinie na ten temat podzielone są pół na pół. Jedni wolą grać w klubach, bo nie ma tego plenerowego stresu, setek ludzi. W klubie znów jesteśmy my i najbliżsi fani. To ludzie świadomi na czyj koncert przychodzą. Śpiewają z nami teksty od początku do końca. Na plenerowych koncertach jest z tym gorzej. Jeździmy też w miejsca, gdzie mało kto zna nasz zespół. Zdarza się, że ludzie stoją i nie wiedzą, co się dzieje. A my w tym momencie drapiemy się po głowach i zastanawiamy, co robimy źle.
– Ale sezon plenerowy uważacie za pozytywnie otwarty?
– Oczywiście. I obyśmy go w tym samym składzie skończyli. Mamy w tym sezonie ponad 30 koncertów do zagrania, więc będzie bardzo pracowicie. I oby tak pozytywnie jak dziś!
Z liderem zespołu Tabu rozmawiały: Klaudia Sienkiewicz, Malwina Pawlaszczyk, Magda Szlehuber oraz Klaudia Ćwiek – dziennikarki 2e